Piotruś Święconek to dzielny bohater, który był pierwszym podopiecznym naszej fundacji. Jego historia, choć identyczna jak wielu innych dzieci walczących z tym samym nowotworem jest jednak wyjątkowa. Mimo iż niestety stało się to, czego nikt z nas nie brał pod uwagę i Piotruś powiększył grono Aniołków, jego ciężka walka i ogromna siła w walce z chorobą sprawiła, że odmienił życie tak wielu z nas. Przeczytajcie dlaczego?
W październiku 2017 roku zgłosiła się do nas mama Piotrusia. Okazało się, że u jej 14-miesięcznego synka zdiagnozowano nowotwór złośliwy. Niestety diagnoza brzmiała jak wyrok – guz jamy brzusznej – neuroblastoma IV stopnia! To bardzo groźny nowotwór wieku dziecięcego, diagnozowany najczęściej w ostatnim, najcięższym stadium zaawansowania. Tak było również w przypadku Piotrusia, mimo wielu wizyt lekarskich nikt nie zlecił wykonania żadnych badań, jak chociażby morfologia czy USG, które pozwoliłyby wykryć nowotwór we wcześniejszej fazie i tym samym zwiększyć szanse na wyleczenie. W momencie postawienia diagnozy guz był tak ogromny, że leczenie musiało zostać podjęte natychmiast, ponieważ masa guza uciskała już na sąsiednie narządy i niewiele brakowało, by uciśnięte serce przestało bić?
Po przyjęciu na Oddział Onkologii Dzieci Młodszych w Łodzi przedstawiono rodzicom plan leczenia. Ze względu na zaawansowany nowotwór dziecko musiało przejść najpierw 8 cykli chemioterapii, operacje wycięcia guza, megachemię, autoprzeszczep, radioterapię. Konieczne było także dalsze nierefundowane leczenie – immunoterapia, która daje dzieciom z tym zaawansowanym nowotworem szanse na całkowite pokonanie choroby. Niestety terapia kosztowała blisko 1mln złotych, a tylko ona mogło uratować jego życie. W tym całym koszmarze był to był kolejny cios, z jakim musieli zmierzyć się rodzice Piotrusia.
Na samą myśl, że niewinne dziecko czeka takie piekło, my dorośli dostawaliśmy ciarki, a jednak ten bezbronny chłopczyk musiał stoczyć w swym życiu tak ciężką i trudną walkę, a my wiedzieliśmy, że musimy mu w tym pomóc! Czasu na zebranie tej astronomicznej kwoty było niewiele, więc od razu przystąpiliśmy do działania.
Zbiórkę środków rozpoczęliśmy od przygotowania plakatów i rozwieszenia ich w całym powiecie, aby nagłośnić akcję. Założyliśmy również na facebooku konto Wszyscy dla Piotrusia, dzięki któremu akcja zyskała jeszcze większy rozgłos. Historia Piotrusia poruszyła całą lokalną społeczność i nie tylko. Zaangażowanie ludzi było ogromne, ruszyła wręcz cała lawina pomocy dla chłopca. Znajomi i mieszkańcy gmin Rozprzy i Sulejowa, skąd pochodzą rodzice chłopca rozpoczęli zbiórki pieniędzy. W sali Ochotniczej Straży Pożarnej w Rozprzy zorganizowaliśmy dla Piotrusia bal charytatywny. Udało się wtedy zebrać imponującą kwotę blisko 70 tys. zł. W Łodzi z kolei odbył się bieg charytatywny dla Piotrusia. Dzięki wsparciu pochodzącego z naszej gminy mistrza świata we fryzjerstwie ? Błażeja Adamusa udało się ściągnąć do Rozprzy wiele sławnych osób, które także chętnie włączyły się w zbiórkę, przekazując cenne przedmioty na licytację. Dzięki tym działaniom zebraliśmy około 100 tys. zł i nagłośniliśmy akcję na szeroką skalę. W zbiórkę pieniędzy włączyły się także inne fundacje, dzięki czemu udało się uzbierać brakującą sumę. Był to również bodziec dla nas do założenia fundacji Trzewiczek, aby w przyszłości móc prowadzić tego typu zbiórki jeszcze efektywniej.
Piotruś walczył dzielnie ponad rok, był to czas pełen bólu i cierpienia, jakie nie powinno doświadczyć żadne dziecko, a mimo to na jego twarzy zawsze gościł uśmiech. Kiedy był już na ostatniej prostej do całkowitego wyleczenia, doszło niestety do powikłań i problemów z oddychaniem. Stan chłopca mimo wysiłków lekarzy i modlitw wszystkich, którzy trzymali kciuki za jego powrót do zdrowia, pogarszał się i niestety stało się to, czego nikt z nas się nie spodziewał. Piotruś odszedł? do lepszego świata. Pozostawił ogromną pustkę w sercu swoich rodziców i najbliższych, ale również w sercach tak wielu z nas.
Jego śmierć uświadomiła nam jak kruche jest ludzkie życie, że zdrowie to coś, co nie jest nam dane raz na zawsze, a śmiertelna choroba może spotkać każdego z nas. Warto więc w tym pędzie codziennych obowiązków zastanowić się, co jest tak naprawdę ważne w naszym życiu. Często podążamy za dobrami materialnymi, sukcesem zaniedbując takie wartości jak rodzina, miłość, zdrowie, a przecież wszystko inne ma sens, kiedy mamy to z kim dzielić i kiedy jesteśmy zdrowi. Pamiętajmy o tym.
Mama Piotrusia postanowiła dzielić się na naszym blogu wpisami na temat nowotworu, z jakim walczył Piotruś. Chce przestrzec rodziców, aby nie lekceważyli niepokojących objawów u swoich dzieci, które czasem są bagatelizowane przez lekarzy. Im wcześniej postawiona diagnoza, tym większe szanse na całkowite wyleczenie i normalne życie.